Legenda polskiej sceny hip-hopowej, założyciel K.A.S.T.A. Squad, konferansjer ringowy na galach KSW oraz aktor. Od lat w swoich tekstach opisuje Wrocław oraz to, co go otacza.
Zwykły dzień
– Nie mam rutyny. Nie ćwiczę, nie będę kłamał. Wstaję, gdy się wysypiam, a mój biologiczny zegar i tak zdaje się odwrotny do zdrowego i zalecanego rytmu dobowego. Wstaję po południu i przy kawie oraz papierosie zastanawiam się, co będę robił przez resztę dnia. Najczęściej słucham kawałka bądź kawałków, które będę robił w najbliższym czasie. Poza muzyką nie robię nic, czasem pójdę do szkoły, po córkę, czy do sklepu. Chętnie ruszę się z domu. Najczęściej spędzam czas, jeżdżąc na rowerze. Będąc w domu i tak myślę na ogół tylko o muzyce, pisząc i słuchając. Kiedy moje dziewczyny idą spać, wtedy najczęściej jadę do pracowni, w której co by nie przeszkadzać innym robię to samo do bladego świtu i tak w kółko.
Co dała Ci muzyka?
– Muzyka pozwoliła mi przezwyciężyć moje demony. Przezwyciężyłem lęki przed występowaniem i upublicznianiem właśnie, wtedy kiedy muzyka przyniosła mi jakąś śladową początkową popularność. Uczepiłem się tego w ostatnim już chyba stadium uzależnienia i młodzieńczego nihilizmu. Do dzisiaj w pewnym sensie to właśnie muzyce zawdzięczam moją dalszą egzystencję, zarówno w aspekcie fizycznym, jak i finansowym. Zacząłem tworzyć muzykę jako małoletni ćpunek, jednak kiedy to rzuciłem, ratowałem się wojskiem. Uznałem, że to będzie najlepszy rodzaj dostępnego mi wtedy odwyku. Znikąd nagle przyszła popularność i ludzie pchnęli mnie niejako do decyzji, która w konsekwencji uczyniła mnie jednostką muzyczną. Wszyscy, którzy mnie poznali, wiedzą, jaką ogromną wdzięcznością darzę muzykę, która przez to stała się ogólnie sensem mojej egzystencji. Teraz i wy również poznaliście jej powód.
Ważne sprawy
– Liczy się tylko muzyka. Poza nią istnieje jeszcze miłość. Mam na myśli żonę Radkę i córkę Amelię. Dodam jeszcze jedzenie, picie i spanie, czyli utrzymywanie powłoki.
Jak zmieniły się Twoje teksty?
– Teksty zależą głównie od przenikającego Cię środowiska i czasokresu dziejowego. Nie tylko Wrocław się zmienił, ale również perspektywa i środowisko. Łatwo się domyślić, że otaczający mnie dziś sportowcy mają inny wpływ niż żule, a filmowcy czy muzycy zarabiający na swojej pasji są zgoła innymi interlokutorami niż bezdomni po dwudziestej drugiej na tzw. złej dzielnicy. Miasto zmieniło się pod względem infrastruktury i choć niezmiennie jest piękne, to zmieniły się również czasy, a z nimi ludzie.
Nad czym teraz pracujesz?
– Cóż, jakże odkrywczo nadmienię jedynie, że interesuję się muzyką i głównie swoją. Tyle jej chciałbym zrobić, że nie wystarczy już czasu na odsłuchiwanie innych. Pracuję teraz nad pomostowym wydawnictwem hip-hopowym. Pomost byłby oczywiście pomiędzy dinozaurami sceny hip-hop jak np. donGURALesko, czy ja, a nową falą zupełnie nowych w hip-hopie sub gatunków i technik rapperów. W dodatku cały album będzie niejako spięty w jednym z podkategorii muzycznych i nieograniczony doborem gościnnych występów. Jednocześnie przygotowuję repertuar na starość. Pracuję nad debiutancką płytą wraz z projektem SYNAPTINE. Dodajmy do tego jeszcze KSW i ostatnimi czasy kinematografię. Zatem nie ma już miejsca i czasu na więcej.
Ważna historia z życia?
– Historia jest prosta, możesz wszystko i uważaj, o czym marzysz. Tam, gdzie marnowałem swoje życie i zbierałem do czapki, dziś stoi gmach Narodowego Forum Muzyki. Nie dość, że przez chwile nawet w nim pracowałem, to jeszcze miałem okazję wystąpić w niesamowitym koncercie. To było dla mnie wyjątkowe uczucie. Widzicie to?
Gdzie można Cię spotkać we Wrocławiu?
– Wszędzie! Wrocław ma tyle do zaoferowania, że nudy nie ma. Możesz być to tu, to tam. Najczęściej w parkach na rowerze. Wyłażę ze swej pracowni tylko nocą i tylko po to, aby „zapolować”.
Fot. Erfan Nikou
Wywiad przeprowadził: Sebastian Pękalski