Kazimierz Szepiela

Kazimierz Szepiela, społecznik, działacz NGO we Wrocławiu od blisko dwudziestu lat. Koordynator projektu „Mikrogranty NGO” oraz członek zarządu fundacji „Umbrella”.

Zwykły dzień

– Myślę, że mój dzień nie różni się za bardzo od dni, których doświadczają inni Wrocławianie. Rano, przygotowuję się do pracy, a następnie podejmuję wyzwanie przebicia się przez miasto. Każdy ma na to swoją własną strategię. Jeśli chodzi o mnie, to korzystam z transportu „kombinowanego”, głównie miejskiego. Jest to jedno z tańszych i bardziej odpowiedzialnych rozwiązań niż samochód.

Jeśli chodzi o moją pracę to składa się z różnych zadań, zaczynając od spotkań, planowania projektów, a kończąc na pracach w sali szkoleniowej, czy tworzeniu  budżetów i założeń projektowych. Nie ukrywam, że jest ciekawie, część dnia jest wcześniej zaplanowana, ale zawsze znajdzie się coś dodatkowego coś, co zazwyczaj jest nie do przewidzenia. Po pracy czeka mnie kolejna przeprawa przez miasto, tym razem do domu, w którym podobnie jak innych  czekają  domowe obowiązki. Około godziny dwudziestej pierwszej, mam chwilę dla siebie, ale wiadomo, że po tak wyczerpującym dniu człowiek „gaśnie” i dzień zaczyna się od nowa.

Dlaczego trzeci sektor?

– Przez długi czas, myślałem, że to przypadek, ale z każdym kolejnym rokiem zaczynałem sobie uświadamiać, że w tym nie było za wiele przypadku i wcześniej czy później tak to się musiało skończyć.

W czasie studiów na wydziale Nauk Społecznych żartowaliśmy, że po studiach będziemy sprzedawać fast-foody bo nikt nie szukał absolwentów nauk społecznych do pracy. Pewnego dnia dostałem do ręki ulotkę  z możliwością odbycia wolontariatu zagranicznego w jednej z organizacji, w której to właśnie później zacząłem pracę. Ulotka ta zaprowadziła mnie do Domu Spotkań im. Angelusa Silesiusa, historycznej  już organizacji, która kiedyś bardzo aktywnie działała we Wrocławiu – zajmowała się edukacją młodzieży z Polski i innych krajów europejskich, właśnie w obszarze nauk społecznych. Promowliśmy takie wartości  jak demokracja, prawo człowieka, zaangażowanie społeczne czy też odpowiedzialność. Początkowo chcąc być wolontariuszem za granicą, stwierdziłem, że to jest właśnie moje miejsce i zostałem wolontariuszem w Domu Spotkań, tu na miejscu. Z wolontariatu, który miał trwać dwa lata, okazało się, że otrzymałem propozycję pracy.

Teraz uważam, że to nie był przypadek, ponieważ jako uczeń jednego z wrocławskich liceów, działałem w samorządzie, byłem członkiem Parlamentu Młodzieży Wrocławia i już wtedy ciągnęło mnie w tę stronę – chciałem robić coś więcej niż tylko szkoła. To się musiało tak skończyć.

Czym się zajmujesz ?

– Wspieram organizacje pozarządowe w ich rozwoju, a także promuję ścieżkę kariery w sektorze społecznym. Staram się o niej mówić bardzo uczciwie, pokazuje jej blaski i cienie. Praca w biznesie lub samorządzie ma swoje korzyści i wady, to samo tyczy się pracy w NGO’sach.

W Polsce działalność w NGO jako miejscu pracy jest dość mało popularnym rozwiązaniem, ale powoli się to zmienia. Widzimy, że w organizacjach pozarządowych jest dużo osób, które traktuje swoją działalność jako hobby, nie zakładając przy tym, że może być to miejsce na dłużej i z którego w przyszłości mogą się utrzymywać. Pracując w organizacjach pozarządowych, dla nas społeczników jednym z najważniejszych elementów tej pracy jest przyczynienie się do pewnych zmian społecznych. Widzimy, że na coś trzeba zareagować, że istnieje jakaś sytuacja, która generuje sobie sama problemy i my właśnie jesteśmy ludźmi, którzy nie będą się temu przyglądać, tylko będą działać i wprowadzać zmiany. Dla mnie dużym plusem  jest różnorodność tej pracy, sami sobie wybieramy, w jakich projektach chcemy brać udział i w jakich kierunkach chcemy się rozwijać. Może to być jeden wątek, który pogłębiamy, lub możemy podejmować się nowych wyzwań poprzez angażowanie się w inne projekty – tutaj sam jesteś Panem lub Panią swojego losu.

Przez ostatnie lata moim głównym zajęciem jest koordynacja projektu „Mikrogranty NGO” wspierający oddolne pomysły i działania społeczne wrocławian. Fundusze, które są przyznawane na realizacje projektów to tylko taka zachęta, dla ludzi pomysłowych, którzy mają otwarte głowy i ciekawe rozwiązania na problemy. Rozwiązania, na które nikt z nas by nigdy nie wpadł. Co roku jesteśmy bardzo zaskoczeni pomysłowością, w każdym naborze są jakieś perełki. Jest to przede wszystkim program, w którym fundusze są drugorzędne, chodzi o współpracę, wyrabianie nawyków do współdziałania oraz o nieustanne szukanie kompromisów  lub konsensusów, co przecież nie jest w Polsce łatwe.

Od paru lat angażuję się również we wsparcie asystentów osób z otępieniami i demencją. Asystenci są to często małżonkowie albo dzieci osób chorujących. Są to osoby, które w Polsce pozostawione są same sobie, nie ma dla nich jakiegoś systemowego dużego programu wsparcia.

Kolejnym obszarem, w którym działam, jest praca z młodzieżą – nie ukrywam, że jest to moja stara miłość zawodowa. Pracuję przy wykorzystaniu metod edukacji poza formalnej, głównie z młodzieżowymi liderami. Wspólnie odkrywamy to, za co powinien odpowiadać lider, na czym powinna polegać zmiana społeczna, jak przekonywać osoby starsze do swoich pomysłów, jak głośno komunikować o młodzieżowych potrzebach.

Jaki jest “cień” pracy w NGO ?

– Praca w organizacji pozarządowej wymaga gotowości do braku stabilizacji. Jest mało miejsc, które pozwalają komuś zdobyć pracę na pełen etat, gdzie robi się podobną działalność od poniedziałku do piątku, po osiem godzin dziennie. Zazwyczaj wygląda to tak, że możemy pracować przy kilku projektach naraz, każdemu poświęcając dłuższą lub krótszą chwilę. Jedne osoby będą ceniły sobie różnorodność i taki tryb pracy, ale dla drugich będzie to trudność. Wiadomo, że praca jest równa płacy, dlatego działalność w NGO, to nie tylko działania charytatywne, a przecież często jesteśmy tak oceniani. W organizacjach pozarządowych można pracować i dostawać normalne wynagrodzenie jak w innych zawodach. W niektórych przypadkach są miesiące, gdzie pojawiają się pensje o wartościach średnich krajowych, ale są też miesiące, gdzie nic się nie dzieje. Natomiast z roku na rok jest coraz lepiej i coraz więcej instytucji decyduje się, aby powierzać zadań publicznych do realizacji właśnie organizacjom pozarządowym.

Jak zacząć przygodę z trzecim sektorem?

– Chętnie opowiem o trzech sposobach:

  1. Zapraszam wszystkich do fundacji „Umbrella”, jestem tam członkiem zarządu, i tam wykonuję swoją pracę. W fundacji prowadzimy program mikrograntów, mamy bazę blisko 900 organizacji. Po rozmowie z potencjalnymi zainteresowanymi przekierujemy Was do organizacji, które Was najbardziej interesują. Ważne, żeby wiedzieć, w jakim obszarze chcemy się realizować, np. Czy to ma być praca na rzecz osób niepełnosprawnych, czy ekologii.
  2. Można przygotować projekt do Mikrograntów, zdecydować się na własne działanie, zdobyć od 1 000 – 10 000 zł w jednym z konkursów i realizować swój autorski projekt.
  3. W całym Wrocławiu powstała sieć Centrów Aktywności Lokalnej, są to miejsca, które aktywizują poszczególne osiedla i tam też możecie znaleźć swoje miejsce.

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

– Bardzo lubię pracę z ludźmi i obserwację zmian, które zachodzą. Udział w zmieniającej się rzeczywistości, spotkania z uczestnikami warsztatów, którym miałem okazję pomóc bardzo motywują.  

Czym się pasjonujesz?

– Z pewnością jestem świrem na punkcie gotowania, od dziecka uwielbiałem to robić. Teraz jest taki moment, że odkrywam stare miłości, o których już trochę zapomniałem. Jedną z nich jest koszykówka. Ostatnio trafiłem na boisko, po ponad dziesięcioletniej przerwie, nie ukrywam, że sprawiło mi to ogromną radość. Zachęcam ludzi do odświeżenia swoich zainteresowań sprzed lat, warto pokazać, że stara miłość nie rdzewieje!

Wywiad przeprowadzili: Dawid Baraniec i Sebastian Pękalski