Kinga Kulawiecka

Poranki nie są moją ulubioną porą dnia… Poranny rozgardiasz to pobudka, śniadanie z córką, spacer do przedszkola. Następnie duża dawka kofeiny aby się naprawdę obudzić 😉 Około 9.30 siadam , włączam radio Ram (zawsze, radio które dobrze nastraja do pracy), przeglądam maile, szukam inspiracji. Czasami przed południem urywam się na basen lub jogging (choć akurat biegać wolę wieczorem).  Do 15.30 pracuję przy biurku – rysuję, szkicuję, skanuję, wysyłam. Popołudnia są przeznaczone dla rodziny i rozrywek rodzinnych, do pracy twórczej wracam wieczorami gdy już wszyscy zasną. Cisza, noc i zielona herbata to najlepsi towarzysze pracy kreatywnej. Spać chodzę około północy.

Moja pasja stała się moją pracą… właściwie nie stała się, ale ją tak sobie wymarzyłam i miesiące pracy nad portfolio, pozyskiwaniem klientów daje efekty. Postanowiłam zająć się na poważnie rysowaniem jak wiele kobiet, w czasie urlopu macierzyńskiego. Gdy burza hormonów opada i dziecko nie jest jedynym światem, w którym się chce egzystować, obudziła się potrzeba tworzenia i dzielenia się tym z innymi. A rysuję od zawsze, od kiedy umiem trzymać ołówek w ręce…;)

Piękne momenty są gdy dostaję zlecenie, później moment wydania danej rzeczy, ale cieszą też miłe reakcje na fb i komentarze.

Najbardziej w życiu lubię pić kawę 😉 spać…jeść i rysować! Jeździć na rowerze, nie wyczynowo, ale miejsko. Kocham zapach lata, poranki. I tu w moim życiu pojawia się pewien dysonans, ale tak jest,  że w wakacje, gdy jestem gdzieś daleko, to lubię leniwe radosne poranki.