Maksymilian Jezierski

Moją pasją są ludzie. Każde spotkanie z drugim człowiekiem jest dla mnie niesamowicie ciekawe i inspirujące. Żeby jednak mieć dużo Bożej mocy, którą pragnę dzielić się z ludźmi, każdy dzień rozpoczynam od modlitwy, czyli bardzo konkretnego spotkania z Bogiem.

Zwykły dzień

– Po porannej Eucharystii jadę do Akademii Wojsk Lądowych, gdzie służę jako kapelan wojskowy. Tam spotykam się z moim wspaniałymi podchorążymi, czyli młodymi żołnierzami, którzy przygotowują się do bycia oficerami Wojska Polskiego. Ci młodzi ludzie nadają sens mojej codzienności i to właśnie z nimi oprócz akademickich Mszy św., spowiedzi, rozmów, zajęć z etyki, spotkań formacyjnych Duszpasterstwa Akademickiego „Nieśmiertelni”, uczestniczenia w wydarzeniach religijnych i patriotycznych, spotkań z ciekawymi ludźmi oraz wspólnego aktywnego spędzania czasu staramy się czynić wiele dobra, bo pomaganie jest „nieśmiertelną” misją naszego duszpasterstwa. Wspólnymi siłami systematycznie wspieramy Wrocławskie Hospicjum Bonifratrów oraz Fundację „Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci”, odwiedzamy małych podopiecznych Wrocławskiego Centrum Opieki i Wychowania, a także otaczamy troską dzielnych Kombatantów walk o niepodległość naszej Ojczyzny. Zwłaszcza w czasie pandemii chcemy być blisko tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy, dlatego nieprzerwalnie kontynuujemy naszą misję i jesteśmy wszędzie tam, gdzie można zrobić coś dobrego.

Po powrocie z Uczelni mój czas wypełniają obowiązki parafialne, treningi duchowe w postaci modlitwy, a także treningi sportowe, które są dla mnie nie tylko formą rozwoju, ale także wypoczynku.

Uśmiech

– Największą satysfakcję sprawia mi uśmiech drugiego człowieka, który jest potwierdzeniem tego, że jestem na właściwej życiowej drodze. To on jest widocznym znakiem tego, że komuś udało się pomóc, wskazać właściwy kierunek, podnieść na duchu czy też pocieszyć. To jest najwspanialsza nagroda za codzienny trud i poświęcenie. Takie momenty nie tylko są źródłem radości, ale przede wszystkim motywują mnie, żeby zakasać rękawy i jeszcze bardziej wziąć się do roboty dla dobra innych.

Żołnierze a wiara

– Żołnierze, z którymi spotykam się na co dzień, są ludźmi, którzy bardzo poważnie i świadomie traktują swoją wiarę. W ich praktyce życia widać wierność słowom: Bóg, Honor, Ojczyzna. Niejednokrotnie powtarzam, że to właśnie oni swoją postawą zawstydzają mnie i jeszcze bardziej dopingują do pracy nad sobą. Ci młodzi ludzie nie tylko uczestniczą w naszych wspólnych modlitwach i spotkaniach organizowanych przez nasze „nieśmiertelne” duszpasterstwo akademickie, ale również indywidualnie starają się rozwijać swoją relację z Bogiem. Jestem dumny z ich podejścia do wartości najwyższych, bo to świadczy o ich dojrzałości.

Początki

– Bardzo lubię wyzwania, dlatego też początki mojej służby były dla mnie pełne ekscytacji związanej z nowymi ludźmi, zadaniami i miejscami. Pamiętam jak dziś moje pierwsze kroki w duszpasterstwie wojskowym jako neoprezbiter. Czułem, że otwiera się przede mną fascynujący etap mojego życia. Cieszę się z tego, że otrzymałem od Boga takie powołanie w powołaniu, czyli bycie księdzem i żołnierzem. Gdybym miał jeszcze raz wybrać życiową drogę, to bez wahania wybrałbym tak samo.

Rekolekcje życia

– W mojej pamięci jest wiele historii, którymi mógłbym się podzielić, ale myślę, że jedną z najważniejszych jest dla mnie spotkanie z młodym człowiekiem chorym na nowotwór, który mając zaledwie 18 lat, pokazał mi, czym jest prawdziwa wiara. Otóż, będąc w pierwszej parafii, ks. Proboszcz poprosił mnie, żebym pojechał z Komunią św. w pierwszy piątek miesiąca do chorego chłopaka będącego już pod opieką hospicjum domowego. Kiedy tylko wszedłem i zobaczyłem tego cierpiącego, a zarazem uśmiechniętego człowieka, to wiedziałem, że to miejsce, w którym powinienem być codziennie. Za zgodą jego i jego rodziców zacząłem przyjeżdżać z Komunia św. każdego dnia. Były takie momenty, że wspólnie modliliśmy się, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy piosenki, zwiedzaliśmy świat online, ale także nie brakowało w chwil, w których był bardzo słaby i po prostu siedziałem przy nim w milczeniu. Z biegiem czasu staliśmy się dla siebie jak rodzina. Byłem z nim i z jego bliskimi w stałym kontakcie. Widziałem jego ból i cierpienie, jego siłę i dojrzałość, a także jego odchodzenie. Po trzech miesiącach naszej krótkiej przyjaźni zmarł, ale nie ukrywam, że przeżyłem przy nim najważniejsze rekolekcje mojego życia, które całkowicie zmieniły moje podejście do Boga, do ludzi i do świata. Zmieniły je na lepsze.

Wewnętrzne siły

– Wojsko uczy dyscypliny, hartu ducha i samozaparcia po to, aby podczas walki na froncie nie poddać się, lecz odważnie walczyć do końca. Drodzy młodzi, nasze życie również jest frontem walki z pokusami, słabościami i zniewoleniami. Dlatego ważne jest, aby dbać o wewnętrzne siły poprzez duchowy trening, którym jest codzienna modlitwa oraz właściwą dietę, której podstawą jest Eucharystia. Nie zniechęcajcie się porażkami, ale powstając z upadków odważnie dążcie do realizacji swoich życiowych marzeń i pasji.

Wywiad przeprowadził: Sławomir Ziółkowski