Małgorzata Młynarska – Cafe Równik

Wrocław to wyjątkowe miasto. Znajdująca się przy ulicy Jedności Narodowej 47, Café Równik, to kawiarnia, w której rolę kelnerów i barmanów pełnią osoby z niepełnosprawnością intelektualną. O tym, jak wygląda ich praca „od kuchni” opowiada dr hab. prof. Małgorzata Młynarska – współtwórca metody Dyna-Lingua M.S.

Kawiarnia w czasie pandemii

Dzięki życzliwości ludzi dobrej woli, przetrwaliśmy pandemię. Druga fala, kiedy był ten drugi lockdown, była dla nas dużym wyzwaniem. Głównie z tego powodu, że nasza młodzież nie chciała słyszeć o tym, że nie będziemy pracować – już po tym pierwszym doświadczeniu, kiedy spędzili wiosnę w domu. Od razu więc przyjęliśmy, że będziemy działać i na pewno będzie to praca na wynos. Na początku października ludzie jeszcze nas odwiedzali, jednak później, kiedy wszyscy wiedzieli, że jest tylko oferta na wynos – frekwencja zdecydowanie się zmniejszyła, przychodziło coraz mniej osób.

Po święcie Wszystkich Świętych, byliśmy przerażeni. Wiedzieliśmy, że każdego dnia zawita mniej gości. Przyszedł jednak ratunek w postaci zlecenia od Wrocławskiego Parku Technologicznego, który zakupił od nas obiady. Ponadto logistycznie otrzymaliśmy współpracę w tej kwestii z firmą przewozową „Kinia”. Ponieważ nie mieliśmy swojego transportu, firma ta przyjeżdżała do nas, zabierała posiłki, brała któregoś z naszych chłopaków jako pomocnika i jechali razem do szpitala, gdzie rozpakowywali nasze obiady. Oczywiście była to dla nas wielka radość, ale też wiązało się to z przeorganizowaniem naszej pracy. Wszyscy nasi niepełnosprawni pracownicy byli zatrudniani w Café Równik jako kelnerzy. Po pierwszym lockdownie wrócili do pracy również jako kelnerzy, natomiast w tej drugiej fazie nie było już szans na zrobienie stanowisk kelnerskich.

Niemalże wszyscy błyskawicznie przestawili się na prace kucharskie, czyli obieranie ziemniaków, przygotowywanie marchewki – takie prace, które muszą być wykonane, aby przez 2-3 godziny przygotować 50 obiadów. Podopieczni bardzo dobrze zareagowali na taką zmianę, ponieważ zdawali sobie sprawę, że chodzi tu o utrzymanie ich miejsca pracy. Był to bardzo pożyteczny zabieg, ponieważ nauczyli się wielu nowych rzeczy. Dla niektórych była to pierwsza lekcja gotowania obiadu. Po przygotowaniu posiłków następowała chwila na spokój, swobodę, czas na rozmowy, ponieważ obecnie nie ma gości.

Jeśli sytuacja pandemiczna ulegnie polepszeniu, kawiarnia albo zostanie otwarta troszkę później, albo otwarcie zostanie poprzedzone przygotowaniem naszych pracowników do powrotu do pracy stacjonarnej. Pracownicy pamiętają wiele rzeczy, jednak części będą musieli się nauczyć na nowo. Trudnością na pewno będzie zapamiętanie, co ktoś zamówił. W pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną konieczna jest stała powtarzalność dobrze już wyuczonych czynności. Wcześniej te umiejętności były dobrze opanowane, dlatego powrót do tego zajęcia będzie krótszy.


Otwarte 7 dni w tygodniu

W kawiarni wszystko robimy w gronie osób niepełnosprawnych. Dodatkowo są osoby koordynujące działania kuchenne (łącznie etat). Praca trwa dość krótko, gdyż jest dużo osób. Kiedy nasi pracownicy mają na przykład obrać ziemniaki- to pięć osób siedzi bez ponaglania i obiera te ziemniaki. Mamy także pięć osób zatrudnionych na umowę o pracę, a dodatkowo zawsze mamy od 5 do 8 osób na stażu. Stażyści pojawiają się, dzięki współpracy z różnymi fundacjami czy poprzez projekty unijne. Są fundacje, które nie mogą zapewnić takiej aktywizacji osobom niepełnosprawnym. W okresie przed pandemicznym nie mieliśmy potrzeby zatrudniania większej liczby pracowników, ponieważ nie musieliśmy w tak krótkim czasie przygotowywać tak wielu posiłków. Jednak przed pandemią było zdecydowanie więcej gości.

Nasi pracownicy są zatrudnieni na różny wymiar godzin pracy, dopasowany do ich możliwości. Są osoby, które nie mogą pracować codziennie, ponieważ potrzebują regeneracji – mają na przykład ¼ etatu. I ta ¼ etatu zapewnia im bycie w odpowiednim czasie w pracy i jednocześnie nie przemęczanie się. Zależy nam na tym, aby oni odczuwali tę pracę jako terapię. Nawet ci, którzy mają cały etat, mają tak obowiązki rozłożone, że ta praca nie jest monotonna. Ważne jest dla nas to, aby byli oni usatysfakcjonowani. Z jednej strony zarabiają pieniądze, a z drugiej strony, chcemy, żeby nie było tak, że praca ich tak obciąża, że przychodzą do domu i „padają” ze zmęczenia. Jest nas teraz nieco więcej, jednak pracujemy zdecydowanie o wiele krócej niż przed pandemią, ponieważ w ciągu tych dwóch godzin do około 14 raczej niewiele osób przyjdzie, by zakupić kawę.


Nie tylko Nadodrze

Samo wożenie posiłków do szpitali, jest bardzo ważną inicjatywą. Nasi pracownicy wręcz się wykłócają o to, kto pojedzie, by przekazać te posiłki osobom, które dbają o zdrowie nas wszystkich. Któregoś razu wyszliśmy z inicjatywą wsparcia bezdomnych mężczyzn ze schroniska św. Brata Alberta. Przez dwa dni było pieczenie ciast. Upiekliśmy aż dziewięć wielkich blach. Nasi chłopcy poczuli, jakie to jest szczęście mieć dom, normalną rodzinę i wrócić do tej rodziny. Na takie wyjazdy wozimy chłopców własnymi samochodami i później ich odwozimy do domów. Wracając raz z tego wyjazdu z czwórką chłopców, cały czas słyszałam ich podekscytowanie. Zapytałam wtedy specjalnie jednego z uczestników, Fabiana, dlaczego to było takie fajne, skoro nic szczególnego się nie stało. Zdziwiony odpowiedział mi: „Jak to, pani Małgosiu, myśmy sobie pogadali!”. I właśnie o to chodziło, żeby coś takiego usłyszeć. Cieszy mnie, że to nie musi być wielkie show, zdarzenie, lecz po prostu zwykły, szary, przedświąteczny dzień. Sama rozmowa była tu najważniejsza, bo zarówno ci nasi chłopcy chcieli porozmawiać, jak i tamci mężczyźni byli spragnieni tej rozmowy z drugim człowiekiem.


Przykład dla innych

Bardzo często, w czasie przed pandemicznym, naszą kawiarnię odwiedzali rodzice dzieci, które uczestniczą w naszych zajęciach. Był to niesamowity motyw do pracy. Ojciec malutkiego dziecka z mózgowym porażeniem albo z zespołem Downa czy autyzmem słyszy ode mnie, że nasi pracownicy byli tacy sami w wieku jego synka. Rodzicom urastają wtedy skrzydła do ramion. Trzeba tak działać, aby ci młodzi ludzie byli takim przykładem dla innych, ponieważ nie ma innej drogi jak tylko aktywizowanie, dawanie wędki. Ci ludzie muszą mieć dane jakieś możliwości. Nasi ludzie potrzebują takiej atmosfery terapeutycznej, takiego czuwania przy nich. Nie trzymania za rączkę, lecz czuwania w pracy. Po trzech latach, między sobą potrafią się tak poznać, że wiedzą co kto potrafi zrobić najlepiej. Gdybym poprosiła ich o zrobienie grafiku, to oni by naprawdę potrafili to zrobić. Zrobiliby to tak, że słabszy byłby z mocniejszym, ponieważ dobrze się znają. Nie ma jednak między nimi podziału na „gorszych” i tych „lepszych”.

Działalność Café Równik to kopalnia wiedzy naukowej. Zauważamy, że z każdym miesiącem to są inni ludzie. Ta aktywizacja powinna przebiegać w znacznie szerszym stopniu. Chcemy naszą metodę terapeutyczną poprzez pracę wprowadzać też do innych zawodów. Chcemy rozwijać też ten poziom aktywizacji ludzi dorosłych. Trudno mi ukryć entuzjazm z powodu tworzenia tego dzieła. Osoby, które przychodzą do Równika czują tę aurę, że jest to coś bardzo szczególnego.


Café Równik za 10 lat

Jeszcze przed pandemią myślałam, że należy szerzyć te klubokawiarnie, jak Café Równik. Teraz uważam, że trzeba koniecznie sięgnąć po inne zawody. Pomocny będzie przy tym grant – “Klub Wsparcia Dyna-Lingua”, który dostaliśmy. Ponieważ to, jak robić klubokawiarnie już wiemy. Takie miejsca oczywiście powinny dalej powstawać, jest to pomysł, który należy kopiować. Natomiast teraz trzeba sprawdzić, jakby to wyglądało w innych zawodach, np. w krawiectwie, florystyce, gotowaniu, gdybyśmy dodali do tych zawodów to wsparcie terapeutyczne. Ludzi niepełnosprawnych jest cała masa. Kucharstwo, florystyka, krawiectwo, stolarstwo, czyli zawody, które dałyby szansę także tym, którzy mają naprawdę słabe umiejętności językowe.
Kelnerzy to jednak osoby, które muszą przynajmniej w minimalnym stopniu mówić. W pełni świadomie skupiliśmy się na tym. Wiedzieliśmy, że mamy taką grupkę podopiecznych, którzy z poważnych zaburzeń mowy zostali wyprowadzeni i teraz muszą mieć szansę te swoje umiejętności rozwijać. Paradoksalnie kelnerzy zostali wrzuceni na głęboką wodę, ale o to właśnie chodziło. Wśród niepełnosprawnych osób z intelektualną niepełnosprawnością jest bardzo dużo takich, których mówienie ekspozycyjne strasznie stresuje. Nie może być tak, że oni mają przez całe życie się stresować przy wypowiedzeniu jednego czy dwóch słów. Takie osoby też potrzebują samodzielności. Powinni być nauczeni takiego zawodu, który są w stanie wykonywać, tworząc jakieś relacje, bez oparcia na tej zdolności lub braku zdolności do komunikacji.

Chcemy wyżej postawić sobie poprzeczkę. Oczywiście za 10 lat wyobrażam sobie, że takie kawiarnie to jest normalność, ale oprócz tego, że osoby niepełnosprawne są bardzo fachowo aktywizowane także w innych sferach czy branżach.


Popularność kawiarni

To miejsce jest na pewno pozytywnie przyjmowane. Nie jestem jednak pewna, czy jest to taką pozytywną sensacją w mieście. Chyba z aż takim odbiorem się nie spotykamy. O tej popularności jednak mogą świadczyć nagrody, jakie otrzymaliśmy. Przede wszystkim zostaliśmy nagrodzeni przez Głowę Państwa – jesteśmy laureatami nagrody „Dla Dobra Wspólnego” w kategorii Pomysł – Przedsięwzięcie – Projekt. Nagroda jest za utworzenie Café Równik.  W 2019 roku Café Równik znalazło się w gronie 30 kreatywnych. Nikt inny nie zgłaszał nas do tych nagród, jak ludzie odwiedzający naszą kawiarnię.


W Café Równik, przed pandemią, mieliśmy stałych bywalców, a także tak zwanych „przyjezdnych”. Zaczęło się tak dziać, że w dobrym tonie było podczas zwiedzania Wrocławia zahaczyć o naszą kawiarnię i wypić kawę. Nie dotyczyło to tylko wycieczek z osobami niepełnosprawnymi, ale też z młodzieżą szkolną. Można powiedzieć, że zainteresowanie tym miejscem w pewnym momencie, stało się bardziej dla Polski, niż dla samego Wrocławia. Niestety we Wrocławiu, często będąc u fryzjerki, czy jadąc taksówką, pytałam o Café Równik i okazywało się, że jednak ta rozpoznawalność niestety nie była duża. Czy zatem jest to popularne jak na tak duże miasto? Chyba nie. Miało na to wpływ wiele czynników, na pewno Facebook, ale też fakt, że na praktyki przychodzili studenci, którzy też rozgłaszali, że jest takie miejsce. Teraz przez pandemię niestety wszystko się urwało. Musimy poczekać. Popularność Równika pewnie będzie rosła, ale dopiero wtedy, gdy ludzie będą mogli do nas przyjść.

Wywiad przeprowadziła: Aleksandra Noga