Pomazane dłonie i zawalone biurko – to pierwsze, co widzę każdego poranka. Następnie wpadam w wir codziennego dnia – studia, praca, organizacje i koła naukowe, ale też spotkania i wypady towarzyskie… I tak leci. Zwykły dzień normalnego człowieka.
A w nocy, kiedy już wrócę do mieszkania, zasiadam do projektu. Wtedy jest pora „by coś stworzyć”, bo noc sprzyja kreatywności i inwencji twórczej. Kiedy wszyscy idą spać, budzą się artyści 🙂 Pojawia się inspiracja, by coś napisać, narysować… Albo dopiąć inne guziki i dopieścić projekt z którejś strony. Rozciąga się to do późnych godzin nocnych, bo zasypiam między północą a nawet 4 nad ranem. I tak koło się zamyka; kiedy się budzę, widzę pomazane dłonie i zawalone biurko…
Wszystko zaczęło się, gdy byłam dużo młodsza. Spotkałam na swojej drodze Alicję, zwaną Młodym, Izę, zwaną Smoke i Filipa, czyli Gołębia. I to nie byle jak, bo… poznałam ich jeszcze przez Naszą Klasę 🙂 Młody, pomysłodawczyni całego konceptu, już coś sama dłubała i powoli tworzyła historię wokół jej miasta – Jaworzna. I tak zaczarowała nas tymi wszystkimi polskimi miastami. Tak to się wszystko zaczęło.
Cieszy mnie zwiedzanie Polski i poznawanie naszych polskich miast, a przecież to wszystko jest elementem naszego projektu. Od tego zaczyna się cały proces tworzenia. Każda mieścina ma w sobie coś niezwykłego, o czym najczęściej wiedzą tylko jego mieszkańcy. Zazwyczaj ci starsi. A szkoda, bo ich historie są tak szalone i szokujące, że z pewnością nadałyby się na scenariusz filmu Disneya. I tu pałeczkę przejmujemy my 🙂
Co w takim razie robimy? Zamykamy całe miasto w jednej postaci. Odtąd jest żywą osobą i ma swoją historię, indywidualny wygląd i charakter, zwyczaje, nawyki. Jak każdy człowiek. I żyje swoim życiem, swoim tempem. Pośród nas – jego mieszkańców.
I to jest tak naprawdę piękne, bo oprócz dawki rozrywki, przemycamy w ten sposób elementy historii i edukujemy odbiorców. Nierzadko ostro zaskakując, przyznaję. W każdym mieście są ukryte detale i zagadki, które przecież tak doskonale znamy z opowieści, chociażby z dzieciństwa. Czy to Kraków we własnej osobie zgładził smoka Wawelskiego? Czy Warszawa jest syreną i to tak naprawdę ona sama jest uwieczniona w swoim herbie? A czy nasz ukochany Wrocław aby na pewno czegoś nie knuje ze swoimi krasnalami? No właśnie. To część naszej bajki.
W przeszłości nigdy nie podejrzewałabym, że rzucę za siebie wszystkie „racjonalne i logiczne” pomysły na życie i wejdę całą sobą w coś takiego jak kreskówka. I to polska kreskówka. Bo nie jest dla nikogo żadną tajemnicą, że ta branża w Polsce zatrzymała się na Bolku i Lolku, może Włatcach Móch. Ale jednak – tak wybrałam. I nie ma dla mnie stąd odwrotu 🙂