Michał Paszczyk, polski aktor i artysta kabaretowy. Związany z kabaretem Paranienormalni. Ojciec postaci Romka Rybaka. Najważniejsze dla niego jest dawanie radości innym.
Ciężki poranek
– Dzień rozpoczynam od ciężkiego poranku, bo dzieci wstają koło 8 i trzeba je wyekspediować do przedszkola. Zazwyczaj robi to żona, ale czasami ja i nie jest to przyjemny moment dla mnie. Jeśli jednak mam wolny poranek to staram się od niedawna, wsiąść na rower i przejechać te 20-25 km. Jest to świetny sposób, żeby dotlenić organizm przed tym, co mnie czeka, a zwykle czeka na mnie pisanie na komputerze. Natomiast potem klasycznie, życie rodzinne. Podczas nieobecności dzieci zdarzają się sytuacje sypialniane z żoną, nawet w tym wieku. Potem dzieci trzeba odebrać, a w dalszej części dnia, proza życia, czyli po prostu „ratuj się kto może”.
Kabaret a aktorstwo
– Uważam, że nie można tego rozdzielać, ponieważ ja od trzeciej klasy podstawówki zacząłem strasznie tyć. Miałem ksywki ‘’pulpet, spaślak, grubas’’ w dodatku ‘’okularnik’’ i na dodatek byłem piegowaty i na nazwisko Paszczyk więc x6 lub x7 przerypane. Byłem takim błaznem klasowym, żeby po prostu było śmiesznie nawet jak miałem dostać dwóję, a w późniejszym czasie jedynkę to wolałem, żeby było śmieszniej i dostać burę od nauczycieli. To rozbawianie ludzi już mi tak zostało. Tak wymyśliłem sobie posłannictwo dawania ludziom radości. Poszedłem do szkoły teatralnej, lubiłem występować na scenie. Mój pierwszy kabaret związał się właśnie w szkole teatralnej z kolegami, aktorami z roku. To tam zaczęliśmy wystawiać pierwsze przedstawienia, które były piekielnie słabe i żenujące, ale nas to bawiło. Szkoda, że nikogo więcej. Koledzy rozjechali się po Polsce po teatrach, a ja założyłem pierwszy kabaret. Później trafiłem do drugiego wrocławskiego kabaretu „Pralka” , później „Neonówka” , a ostatecznie zostałem w „Paranienormalnych”. Ogólnie rzecz biorąc chcę bawić ludzi, dawać im radość i odrywać jakoś od codzienności. Teraz powstała postać Romka Rybaka, którą stworzyłem na potrzeby Internetu. Nie wiedziałem, że jest na świecie tyle osób, które biorą dosłownie to co widzą w Internecie. Zastanawiające dla mnie były komentarze ludzi, którzy brali wizerunek Romka 1:1, a potem zaczęły mnie bawić. Można stwierdzić, że mam nowe hobby ”wsadzanie kija w mrowisko” – w odniesieniu do komentarzy w Internecie.
Skecz
– To zależy od tego, czy jest coś co mnie otwiera bardzo mocno. Na przykładzie Romka Rybaka, którego pierwsze pojawienie się powstało zupełnie przypadkiem. Było to podczas wizyty u kolegi, który miał do połowy zapełniony wodą, basen w ogrodzie. Kolega użył stwierdzenia: „ten basen jest dla niektórych do połowy pusty, a dla mnie do połowy pełny”. Właśnie wtedy powstał pierwszy Romek Rybak, bardzo szybko go nakręciliśmy. Jeżeli właśnie wystąpi jakiś tekst, wydarzenie, postać, którą zobaczę, która mnie otwiera, to skecz może powstać prędko. Na przykładzie jednego z naszych hitowych skeczów „Pralnia”, gdzie na początku pojawił się tylko pomysł, że facet przynosi płaszcz, a odbiera stringi. Dalsza część skeczu, potoczyła się z górki plus jeszcze 30% powstało na scenie z inprowizacji. Obecnie, że tak powiem, daje sobie zlecenie. Niedługo obchodzimy 15-lecie istnienia i w Polsacie będziemy mieli cztery odcinki naszego show, gdzie będą występować różni goście. Muszę napisać skecz, w którym zagra Kasia Zielińska, Michał Czarnecki. Wymyśliliśmy skecz dla Krzysia Ibisza, żeby zagrał razem z nami. Próbuję stworzyć charaktery, które będą pasowały do tych ludzi, którzy są gośćmi. Trzeba wymyślić jakąś fabułę, która opiera się na doświadczeniach życiowych. W przypadku Kasi Zielińskiej będą to nauki przedmałżeńskie, bo też przez to przechodziłem i humorystycznie do tego podchodziłem. Zobaczymy, jak to wypadnie. Musi być jakiś temat przewodni. Natomiast grypsy przychodzą same. Jeśli wyobrażę sobie postać danego aktora, artysty to jest mi znacznie łatwiej pisać teksty.
Kamera, akcja!
– Stwierdzę, że i tutaj są plusy i minusy. Jeżeli chodzi o kręcenie serialu to w przypadku, kiedy coś nie wyjdzie zawsze można to powtórzyć. Przy pierwszym odcinku mini serialu „Mały Grand Hotel” miałem potworną tremę, kiedy zdałem sobie sprawę, że obok stoi Borys Szyc, a ja mam zagrać z nim scenę. W tamtym momencie zdawałem sobie sprawę, że jako aktor troszeczkę zardzewiałem. Natomiast to już nie miało być totalnie kabaretowe tylko miało być fabularnie zgodne z daną rzeczywistością. Miałem tremę przed Bartoszem Konopką świetnym reżyserem, który wyreżyserował hity kinowe i serialowe. Wtedy pierwszy raz w życiu się spotkaliśmy, a ja przecież robiłem tylko kabaret do tamtej pory.
Drugą stroną medalu było to, że zawsze można było dane ujęcie powtórzyć. Też nie do końca było wiadome czy dana scena jest śmieszna, czy nie, bo brakowało reakcji widza. Z kolei właśnie to dają występy sceniczne przed żywą widownią. Publiczność czasem reaguje w takich momentach, gdzie naprawdę nie spodziewamy się śmiechu. Natomiast tam, gdzie przewidujemy wybuch śmiechu i oklasków jest nagle cisza. Wniosek jest taki, że nie wszystko złoto co się świeci. Tak samo z grypsami i pomysłami na skecze. Ostatnio wolę występy przed kamerą, ponieważ mogę się do nich lepiej przygotować i nie ma tam takiego nacisku na gryps. Można tam zagrać delikatnie, szczegółem, a ekran to przeniesie. W kabarecie tego nie ma. Na dużej scenie trzeba robić duże gesty. Mieć mocne postacie, mocno scharakteryzowane.
Gdzie można Cię spotkać?
– Takim miejscem jest moja sypialnia, salon, ogródek. Jako że przeniosłem się teraz pod Wrocław, więc często jeżdżę na rowerze po wsiach tj. Święta Katarzyna, Żórawina. Zazwyczaj rzadko przebywam w mieście, ponieważ dzieci mocno mnie absorbują. Jeżeli gdzieś wychodzę to z żoną do upatrzonych pizzerii, lokali gastronomicznych. Natomiast sam rynek, który był kiedyś moim drugim domem, o dziwo jakoś nie mam go w planach. Może jestem już stary lub rynek odmłodniał i za młodzi ludzie dla mnie tam chodzą. Poza tym miejscem, w którym często bywam to serwis francuskiej marki samochodowej.
Wywiad przeprowadził: Sławomir Ziółkowski