Piotr Celeban, młodzieżowy i seniorski reprezentant Polski, aktualnie występujący w drużynie WKS Śląsk Wrocław. Sportowiec z krwi i kości, którego profesjonalne podejście do pracy, treningu może być wzorem do naśladowania dla wielu młodych piłkarskich adeptów. Zawodnik trójkolorowych jest również trenerem od przygotowania motorycznego oraz licencjonowanym trenerem personalnym, który duży nacisk kładzie na samorealizacje.
Codzienność piłkarza
– Dzień jak każdy inny rozpoczynam od śniadania, po którym udaję się do klubu. Zazwyczaj wyruszam dwie godziny przed rozpoczęciem treningu, tak aby mieć czas na rozmowę z chłopakami z szatni i masażystami. Następnie na godzinę przed treningiem idę na dosyć mocną siłownię, gdzie wykonuję różnego rodzaju ćwiczenia mobilizacyjne dobrane do mojego obecnego samopoczucia oraz momentu, w którym się znajduję, jeśli chodzi o mikrocykl. Dla przykładu, gdy rozgrywamy mecz w sobotę to mam możliwość speriodyzować swój trening i opracować, co będę robił przez cały tydzień. Po treningu na siłowni udaję się na trening z zespołem, który zazwyczaj trwa od półtorej do dwóch godzin. Jeżeli mamy jeden trening dziennie, to zazwyczaj po jego zakończeniu następuje odnowa biologiczna poprzez sauny, zimną wodę czy też jacuzzi. Po odnowie przychodzi czas na obiad, po którym udaję się na dodatkowy trening, czy to w domu, czy na siłowni. Wszystko jest zależne od tego, jak sobie opracuję plan. Czasami przed treningiem nie idę na siłownię, a czasami, jeżeli chcę zrobić jakiś grubszy program, zamieniam ten czas właśnie na drugi trening popołudniowy. Wieczorem przychodzi czas na kolację i odpoczynek. Zawsze spisuję sobie, jakie mam założenia w danym dniu i staram się wcześniej zaplanować swoje działania. Można powiedzieć, że każdy mój następny dzień wygląda tak samo i przypominać to może plan takiego małego robocika.
Życie po ostatnim gwizdku sędziego
– Są dni, w których po rozegranym meczu mamy analizę gry i wtedy faktycznie, cały dzień spędzamy w klubie i analizujemy poczynania z trenerami. Do wszystkiego jednak podchodzę zdroworozsądkowo, nie mam restrykcyjnej diety, jem to, na co mam ochotę i to, co w danej chwili jest przygotowane, natomiast trzeba znać swoje ciało i wiedzieć, kiedy i na co można sobie pozwolić. W moim przypadku nie prowadzę dzienniczka żywieniowego, za to raczej dziennik treningowy. Dodatkowo ukończyłem kursy na trenera od przygotowania motorycznego oraz trenera personalnego, także oprócz treningów jest czas na samorealizacje.
Zdjęcie przedstawia Piotra Celebana, który wychodzi na mecz z Cracovią. – Autor: Marcin Kadziolka by shutterstock
Historia sportowej kariery
– Mój świętej pamięci ojciec trenował judo. Był zawodowcem i profesjonalistą, jeśli chodzi o podejście do treningów i judoków. Zdobywał medale mistrzostw polski. Jeden z nich zdobył w 86’ roku właśnie tutaj, we Wrocławiu. Od dzieciństwa byłem zapatrzony w ojca, dlatego swoje pierwsze kroki stawiałem właśnie w tej dyscyplinie i trenowałem ją do 15 roku życia. Oprócz judo w wolnym czasie zawsze gdzieś się przejawiała piłka nożna. Mieszkając w Szczecinie, prawie codziennie graliśmy z kolegami w różnego rodzaju gry na osiedlu, gdzie często mierzyliśmy się z innymi osiedlami. Kiedyś były zupełnie inne czasy, cały dzień bywało się poza domem i grało się w piłkę czy to z bratem, czy kolegami. Bardzo lubiłem grać w piłkę, ale przede wszystkim uwielbiałem trenować, ćwiczyć i wybierałem aktywne formy spędzania wolnego czasu. Kto wie, może gdyby w szkole podstawowej jakiś trener z innej dyscypliny sportowej mnie wyhaczył, to może byłbym gdzieś indziej. Natomiast złożyło się tak, że podczas jednego z turniejów mikołajkowych w Szczecinie, na którym byliśmy z chłopakami z osiedla, spotkaliśmy się z drużyną Pogoni Szczecin i zagrałem na tyle dobrze, że trener Pogoni zaprosił mnie na treningi. W późniejszym okresie poszedłem do klasy sportowej, w której większość chłopaków grała razem w zespole i tak to wszystko się zaczęło. Przez dwa lata łączyłem treningi judo z piłką, jednak po tym okresie całkowicie przeszedłem na piłkę nożną i, jak się dzisiaj okazuje, dokonałem bardzo dobrego wyboru. Trzeba jednak przyznać, że judo mi w tym wszystkim bardzo pomogło, duża ilość treningów ogólnorozwojowych, praca innych mięśni i kształtowanie organizmu przyczyniło się, chociażby do tego, że z wyjątkiem jednej kontuzji spowodowanej zderzeniem głowami w ubiegłym roku, to nie miałem żadnych groźniejszych urazów w swojej karierze. Judo nauczyło mnie przede wszystkim samodyscypliny i samodoskonalenia się. Jeśli w piłce nożnej, przyjdzie się zmęczonym chociażby na trening, to jest to zdecydowanie łatwiej przykryć niż w sportach indywidualnych, gdzie musisz mieć stuprocentową kontrolę nad swoimi poczynaniami i decydujesz jako jednostka, a nie jako zespół. Wychodzę z założenia, że wyglądasz tak, jak trenujesz, a im ciężej trenujesz, tym lepiej grasz i osiągasz lepsze wyniki. Niestety nie ma drogi na skróty, sam talent i jakieś predyspozycje nie zagwarantują długofalowych wyników, największe talenty na świecie poparte są pracą. W moim przypadku nie miałem jakiegoś większego talentu, ale poprzez ciężką pracę, którą wykonywałem przez wiele lat i dalej wykonuję, jestem w miejscu, w którym jestem i mogę cieszyć się z gry w piłkę.
Determinacja do pracy
– Wykonuję najpiękniejszy zawód na świecie. Od dzieciństwa wielu z nas trenowało różne dyscypliny i później z różnych przyczyn z nich rezygnowało. Samozaparcie i chęć dążenia do osiągnięcia celu są to cechy charakteru, które mnie najbardziej nakręcają i motywują do działania. Jestem w pełni zadowolony z tego, co robię, bo robię to, co kocham i o czym marzyłem jako młody chłopak. Treningi na zielonej murawie, wyzbywanie się wszelkich negatywnych emocji, dbanie o swoje ciało i jednocześnie czerpanie z tego ogromnej radości.
Zdjęcie przedstawia zawiedzionego bramkarza oraz Piotra Celebana zmierzającego do celebrujących kolegów z zespołu. – Autor: Marcin Kadziolka by shutterstock
Uroki bycia sportowcem
– Niestety, trzeba otwarcie o tym powiedzieć, że wiele osób nam- sportowcom -zazdrości i w naszym otoczeniu pojawia się cała masa hejtu, w którym główną rolę odgrywają tysiące ekspertów i trenerów w każdej dyscyplinie. Wiele czynników składa się na to, aby sportowiec był w formie. Przeciętny Kowalski zasiadając przed telewizorem, nie wie, jak dany zawodnik przepracował dany okres przygotowawczy, jakie ma podejście, czy ma problemy osobiste, bo to przecież też jest niezwykle istotne. Można być bardzo dobrym zawodnikiem, być u szczytu formy, ale gdzieś z tyłu głowy mogą pojawiać się jakieś problemy życiowe, z którymi każdy z nas może się borykać i tego niestety nie widać w telewizji. Cały opracowany mikrocykl, makrocykl, mezocykl jest to wiele składowych, które muszą się złożyć, aby drużyna osiągała dobre wyniki. Świetnym przykładem może być tutaj KSW, które pokazuje, jak wiele czynników wpływa na przygotowanie zawodnika. Możesz mieć najlepsze przygotowania, być w najlepszej formie życia, ale wystarczy jeden cios i jak to mawiają: “dziękuję, do widzenia”. To jest ułamek sekundy, gdzie ktoś się gdzieś zawaha, ktoś kogoś trafi. Możesz mieć opracowanego rywala całkowicie, a nagle dostajesz jeden cios i przegrywasz walkę, po czym wszyscy na Tobie zaczynają wieszać psy. Jeżeli ktoś jest taki mocny, niech wyjdzie na boisko, kort tenisowy, halę, siłownię czy do oktagonu. Nigdy nie jestem krytyczny wobec żadnego sportowca, żadnej drużyny, bo wiem, przez co oni przechodzą i jak wygląda ciężka praca. Dlatego szacunek należy się dla każdego sportowca.
Wrocławska przygoda
– Jest to w głównej mierze zasługa trenera Tarasiewicza, który w 2006 roku sprowadził mnie na wypożyczenie do Wrocławia i przede wszystkim zaufał mi, bo jednak z zaufaniem u trenerów w piłce nożnej różnie bywa. Po wypożyczeniu do drugoligowego Śląska zagrałem we wszystkich możliwych spotkaniach i nie ukrywam, że dało mi to wtedy bardzo dużo. To właśnie dzięki trenerowi Tarasiewiczowi i temu, czego mnie nauczył przez te pół roku, rozegrałem cały następny sezon w Pogoni. W 2007 roku trafiłem do Kielc, gdzie zaliczyłem trzynaście występów, natomiast gdy Śląsk w 2008 roku awansował do Ekstraklasy, Trener Tarasiewicz ściągnął mnie już do Wrocławia na dobre. Podpisałem wtedy 4-letni kontrakt i tym samym regularnie występowałem w barwach Śląska. Wiadomo, co wydarzyło się w 2012 roku- zdobyliśmy Mistrzostwo Polski i co trzeba powiedzieć, 80% zawodników z tamtej drużyny, było podopiecznymi i zawodnikami, którzy zostali ściągnięci przez trenera Tarasiewicza. Wiadomo, trener Lenczyk miał również bardzo duży udział w tym sukcesie, bo prowadził nas przez blisko dwa lata, więc taki mix metod treningowych trenera Tarasiewicza i trenera Lenczyka spowodował, że nastąpiła eksplozja przez następne dwa lata. W sezonie 2012/2013 wyjechałem do Rumunii, gdzie zaliczyłem udane dwa lata, pracowałem z trenerami, którzy przed laty byli wybitnymi reprezentantami Rumunii. Nie można powiedzieć, że był to zmarnowany czas, ponieważ w tamtym okresie dostałem również powołanie do Reprezentacji oraz zagrałem na Wembley. Po blisko dwóch latach wróciłem do Polski, trenując w Pogoni, zgłosił się po mnie Śląsk i zaowocowało to powrotem do Wrocławia. Przygoda trwa do dzisiaj, kontrakt obowiązuje dalej, ale co będzie po nim, tego nie wiem. Wszystko zależy od formy, jaką będę prezentował, od tego, czy klub będzie dalej mną zainteresowany. Nie wybiegam w przyszłość, bo ostatni rok niestety pokazał, jak nasze plany, marzenia mogą lec w gruzach przez to, co się teraz dzieje na świecie… Przez tę magiczną chorobę…
Pandemiczne refleksje
– Czas pandemii to przede wszystkim jeszcze więcej treningów niż do tej pory oraz poświęcenie się innym projektom takim jak kurs na trenera personalnego, czy kurs na trenera od przygotowania motorycznego, który aktualnie realizuję. Oprócz tego poznałem też, jak można funkcjonować w swego rodzaju „więzieniu”, w którym trzeba podporządkowywać wszystko, żeby się nie zarazić. Zrobili z tego wielką propagandę. Mam swoje zdanie na ten temat. Nie uciekam od tego, że jest to groźna choroba, ale nie można ulec przesadzie. Można w miarę normalnie funkcjonować, zachowując przy tym wszelkie środki ostrożności, ale to, co dzieje się od pewnego czasu, jest dla mnie chore i nie boję się tego powiedzieć. Jedne gałęzie gospodarki są zamykane, drugie natomiast zostają otwarte i to, co się w nich później dzieje jest śmiechu warte. Część ludzi przechodzi przez tę chorobę ciężko, część łagodnie, a część niby bezobjawowo, ale tak też jest przy każdej innej chorobie. Sam przechodziłem przez koronawirusa, ale uważam, że dwa lata temu, mając grypę, czułem się o wiele gorzej i to właśnie grypa spowodowała większe spustoszenie w moim organizmie. Na samym początku, każdy wpadł w ten wir, sam początkowo robiłem zakupy na zapas, z których część produktów mam do dzisiaj, ale jak po pewnym czasie się okazało, jest to coś, z czym można funkcjonować. Jako społeczeństwo nauczyliśmy się bardziej dbać o zdrowie i według mnie to też poskutkuje tym, że zaczniemy zauważać, jak funkcjonujemy na co dzień. To, że cały świat jest coraz bardziej otyły, świadczy o tym, że powinniśmy zwolnić i zająć się własnym zdrowiem. Powinniśmy prowadzić aktywny tryb życia, korzystać z aktywnych form spędzania wolnego czasu, takie jest moje zdanie, dlatego też uważam, że branże fitness również powinny być otwarte.
Wywiad przeprowadził: Dawid Baraniec